poniedziałek, 29 lipca 2013

Uśmiech dziecka

Studia pedagogiczne i wolontariat często wiążą się z praktykami w różnych placówkach. Pewne kryteria są narzucone, jednak ostatecznie sami decydujemy, gdzie odbędziemy praktyki. Ja, gdy już poczułam się trochę pewniej, próbowałam wybierać miejsca, w których mogłam spotkać dzieci ze sporym bagażem doświadczeń, dzieci postrzegane przez innych jako zwykli chuligani bądź aspołeczni. A dla mnie są to dzieci doświadczone, skrzywdzone przez najbliższych, przestraszone.

Kiedyś psycholog spytał mnie, skąd taki wybór - biorąc pod uwagę przeszłość - dlaczego pcham się w cierpienie, pomimo własnego.

Wybrałam to świadomie i daje mi to satysfakcję. Dlaczego? Bo nie ma dla mnie nic lepszego niż uśmiech dziecka. I rozumiem innych, bo wiem, to przykre, gdy chcemy dobrze, a w zamian otrzymujemy szarpaniny czy wyzwiska. Ale warto, bo po paru dniach czy miesiącach szarpaniny zmieniają się w serdeczny uścisk na powitanie, a wyzwiska w pytania, czy jutro też się pojawię. Bo to naprawdę wielka sprawa, gdy początkowo na pytanie "Co słychać?", słyszysz w najlepszym przypadku odpowiedź „Nic!”, a po jakimś czasie dziecko przychodzi samo i opowiada o swojej historii, nierzadko ciężkiej i bolesnej. To znaczy, że mu pomogłeś, może i w minimalnym stopniu, ale jednak. I może nie zmieni swojego zachowania od razu, ale pierwszy krok zrobiony. Zaufanie zdobyte. A my wiemy, jak łatwo je stracić, a jak ciężko zyskać.


Kolejne marzenie – dostałam się na studia, jestem przeszczęśliwa! 

A teraz kończę pakowanie i wybywam na wakacje! Bo trzeba zadbać o nowe, lepsze wspomnienia!


sobota, 20 lipca 2013

Lęk przed opuszczeniem

Wyobraźcie sobie sytuację, kiedy poznajecie kogoś (kolegę, przyjaciela, partnera – nieważne), kogoś, kto staje się Wam bliski, kogoś, kto Was rozumie - taką bratnią duszę. Spędzacie razem czas, wykorzystujecie każdą chwilę, bawicie się, rozmawiacie, cieszycie się sobą i swoją obecnością. A my? My się boimy, boimy się, że ją stracimy. Zamiast cieszyć się tym, że mamy przy sobie kogoś, martwimy się, że coś się zepsuje, że coś pójdzie nie tak, że to się skończy. Nie lubimy pożegnań, nikt nie lubi, ale my... Boimy się straty, każdy się boi, ale my... Jest różnica między jednym a drugim, coś jak ze strachem i lękiem. Strach jest uzasadniony, ma swoje podstawy, a lęk? Nasz lęk nie jest zdrowy. Ledwo coś się zaczęło, a my już myślimy o niechybnym końcu. Z obawą patrzymy w przyszłość, mając w pamięci przeszłość, zamiast skupiać się na teraźniejszości, na tym, co jest tu i teraz. Lęk? Nam lęk towarzyszy nieustannie.

Opuszczenie nie jest nam obce. Ból opuszczenia jest nam dobrze znany, to nasz stary znajomy. Nie lubimy znajomych, którzy przynoszą cierpienie, nie chcemy ich w swoim życiu. Jednak w dzieciństwie to właśnie opuszczenie było naszym towarzyszem, niekoniecznie opuszczenie fizyczne, ale opuszczenie o nieco innym wymiarze. Chodzi o bliskość emocjonalną, o żywe zainteresowanie sprawami dziecka, o okazywanie wsparcia w sytuacjach trudnych, a raczej o brak tego wszystkiego. Co myślimy, gdy nasze potrzeby nie są zaspakajane? Że nie są one ważne, że my nie jesteśmy ważni. Co myślimy, gdy nasze problemy są ignorowane? Że nikogo one nie obchodzą, że my nikogo nie obchodzimy. Najbliżsi zawiedli. Opuszczenie, a co za tym idzie - poczucie bezwartościowości, bycia gorszym, innym, nieważnym, jakby pominiętym... Jak się żyje z takimi uczuciami? Ciężko się żyje, uwierzcie.

Szukamy kogoś, kto nam zrekompensuje to, czego nie otrzymaliśmy w dzieciństwie, kogoś, kto się o nas zatroszczy, kto przywróci ciepło do naszego życia. Szukamy, lgniemy, a zarazem boimy się i uciekamy. Gdy kogoś znajdujemy, panicznie boimy się porzucenia i bólu, jaki za sobą niesie opuszczenie. Gdy tracimy człowieka, tracimy wszystko, cały nasz świat, wali nam się grunt pod stopami, bo fundamenty swojego życia budujemy wokół tej osoby. To ona staje się filarem, który podtrzymuje ten chwiejny domek z kart, a gdy ona odchodzi, wali się wszystko.




"...Nie muszę być w kościele, żeby znów prosić Boga, 
by nie odbierał nam tego, co każdy z nas kocha..."


Nuta na dziś: Onar - Ja bym oszalał


poniedziałek, 15 lipca 2013

Dzienniczek uczuć: Porażki

Subiektywnie

Z dzienniczka uczuć:
Nie dostałam się na magisterkę z pedagogiki – czuję... nie wiem już sama co czuję. Czuję chyba ból. Bo to boli. Łzy wyrażają ból? A może lęk o to, co dalej. Lęk... A może i złość? Jakieś poczucie niesprawiedliwości.

I tak się chyba miało stać, bo podobno wszystko ma swoje powody. Podobno. Ale to dla mnie osobista porażka. I już wiem, jak się czuję. Czuję się jak skończony debil, bo jak można nie dostać się na pedagogikę? To przecież najłatwiejszy kierunek na świecie. No właśnie. Czuję się jak śmieć.  Czuję, jakby zawalił mi się świat. I nie przesadzam, bo tak właśnie czuję. Uczucia mnie przytłaczają.

I już słyszę pytania innych i widzę ich spojrzenia. I boję się, bo czuję wstyd.

A najgorsze jest to, że zaczęłam już wierzyć, że moje życie może być lepsze, że spełniam marzenia, że moje zerowe poczucie własnej wartości zaczęło mieć bilans dodatni. Każda jedna porażka utwierdza mnie jednak w przekonaniu, że jestem nikim...

Nigdy mi jeszcze na niczym tak nie zależało, dlatego ta porażka jest tak bolesna i może dlatego, kim jestem i jak czuję.

I tak właśnie czuję – ja emocjonalny wrak, ja DDA.




sobota, 13 lipca 2013

Role DDA - Niewidzialne dziecko

Niewidzialne dziecko zwane również "aniołkiem", "zagubionym" bądź "zapomnianym dzieckiem" albo "dzieckiem we mgle", to rola podejmowana zazwyczaj przez dziecko starsze od rodzinnej maskotki, ale młodsze od kozła ofiarnego. Dzieci takie są dziećmi niezauważanymi, niedostrzeganymi, jakby „nieistniejącymi”.


Niewidzialne dzieci w dzieciństwie:
  • są ciche, smutne i zamknięte w sobie, wyobcowane i niedostrzegane przez innych,
  • potrafią zajmować się same sobą, zazwyczaj niczego nie chcą i zachowują się tak, jakby ich nie było,
  • nie sprawiają problemów wychowawczych,
  • izolują się i wycofują, starają się nie zwracać na siebie uwagi innych, przez co mają problemy z nawiązywaniem kontaktów interpersonalnych,
  • uciekają w świat marzeń, książek lub Internetu, unikają trudnych sytuacji,
  • opanowują do perfekcji zasadę trzech Nie, dlatego też cechuje je nieumiejętność wyrażania własnych uczuć i emocji,
  • doskwiera im poczucie krzywdy i osamotnienia, czują się również bezwartościowe.


Niewidzialne dzieci w życiu dorosłym:
  • mają trudności z nawiązywaniem i utrzymywaniem satysfakcjonujących relacji z innymi ludźmi, w tym związków uczuciowych,
  • izolują się, są zamknięte w sobie i małomówne, nieśmiałe, zalęknione i samotne, a przez to nieprzystosowane do życia z innymi ludźmi,
  • nie potrafią upominać się i walczyć o swoje, przez co są pomijane przy różnego rodzaju awansach,
  • czują się skrzywdzone przez świat.


Nuta na dziś: Bob One - Widzę dziś


piątek, 12 lipca 2013

Role DDA - Maskotka rodzinna

Rola rodzinnej maskotki podejmowana jest najczęściej przez najmłodsze dziecko, nieprzysparzające problemów, które staje się ulubieńcem zarówno rodziców, jak i nauczycieli.


Maskotki w dzieciństwie:
  • są w centrum zainteresowania rodziny – rozkoszne i zabawne, zazwyczaj poprawiają innym humor,
  • ich zadaniem jest wyczuwanie i rozładowywanie napięcia w domu, uspakajanie pijanego taty, pocieszanie płaczącej mamy,
  • błaznowaniem rozładowują nie tylko narastające w domu napięcie, ale także własny lęk i niepokój,
  • zatracają granicę pomiędzy sytuacjami poważnymi a żartami, lekko podchodzą do sytuacji trudnych, kryjąc się za murem śmiechu i zaprzeczenia, robią dobrą minę do złej gry.


Maskotki w życiu dorosłym:
  • wypierają swoje uczucia, do których bez pomocy osób z zewnątrz nie dają rady dotrzeć,
  • są duszami towarzystwa, często zapraszane są na przyjęcia i spotkania, jednak ich kontakty z innymi osobami są kontaktami powierzchownymi,
  • bywają irytujące ze względu na ciągłe żarty, w których nie mają umiaru,
  • sprawiają wrażenie infantylnych i są postrzegane przez otoczenie jako osoby nie nadające się na przyjaciół i partnerów do poważnych rozmów,
  • w obliczu sytuacji trudnych i nieumiejętności radzenia sobie ze stresem mogą mieć tendencję do sięgania po używki.


Nuta na dziś: SumaStyli - Obrazy w mojej głowie

czwartek, 11 lipca 2013

Role DDA - Kozioł ofiarny

Kozioł ofiarny nazywany inaczej "czarną owcą", "czarnym charakterem" bądź też "wyrzutkiem" to kolejna rola, odgrywana najczęściej przez środkowe dziecko w rodzinie. Dziecko takie przez otoczenie postrzegane jest jako nieodpowiedzialne i trudne.


Kozły ofiarne w dzieciństwie:
  • stwarzają niezliczoną ilość problemów wychowawczych, odwracając w ten sposób uwagę otoczenia od problemu głównego – alkoholizmu rodzica, biorą w ten sposób odpowiedzialność za niepowodzenie rodziny na siebie,
  • mają tendencję do wpadania w kłopoty - częste awantury, wdawanie się w bójki czy kradzieże sprawiają, że trafiają do zakładów opiekuńczo-wychowawczych,
  • w szkole zazwyczaj źle się uczą i często wagarują, a także wpadają w złe towarzystwo, co sprzyja pogłębianiu się niestosownego zachowania i wcześniejszemu sięganiu po używki,
  • są obiektem odreagowania emocji przez rodzinę, a wszelkie kłopotliwe zachowania są wyrazem ich bólu i złości.


Kozły ofiarne w życiu dorosłym:
  • mają problemy z dostosowaniem się do ogólnie przyjętych norm,
  • przy braku wsparcia z zewnątrz często stają się tzw. „wyrzutkami społeczeństwa”,
  • brak ciepłych i bliskich relacji z innymi osobami próbują zrekompensować sobie używkami.



Nuta na dziś: Jopel i Komar ft. Onar - Byłem tłem dla nich


środa, 10 lipca 2013

Role DDA - Bohater rodzinny

Jedną z ról, jaką odgrywa dziecko wywodzące się z rodziny dysfunkcyjnej, jest bohater rodzinny, którym zazwyczaj staje się najstarsze dziecko w rodzinie. Bohater rodzinny to "stary maleńki" - nad wyraz odpowiedzialny i obowiązkowy, sprawiający wrażenie dziecka silnego i odpornego. 


Bohaterowie rodzinni w dzieciństwie:

  • ignorują swoje potrzeby, są pełne wyrzeczeń i poświęcenia na rzecz innych osób, jednak odciążając innych, obciążają samych siebie,
  • przejmują role swoich rodziców - często opiekują się nimi i swoim rodzeństwem (dbają o dom, sprzątają, robią zakupy, przypominają rodzicom o opłatach za mieszkanie, odprowadzają swoje młodsze rodzeństwo do szkół i przedszkoli),
  • w środowisku szkolnym bardzo dobrze sobie radzą, dobrze się uczą i wywiązują się ze swoich obowiązków, dając w ten sposób rodzinie powód do dumy, dostarczając jej poczucia wartości, dowodząc zarazem, że w ich domu nie dzieje się nic złego.


Bohaterowie rodzinni w życiu dorosłym:
  • mają trudności z obdarzeniem zaufaniem innych osób, a przez to ciężko jest im nawiązywać i utrzymywać kontakty interpersonalne,
  • nie potrafią wyrażać swoich uczuć i emocji,
  • ich nadmierna odpowiedzialność sprawia, że ciężko jest im się w pełni zrelaksować i bawić,
  • mają problemy z odczuwaniem satysfakcji ze swoich osiągnięć, nie czują się w pełni wartościowi i zadowoleni z siebie,
  • rezygnują z własnych pragnień na rzecz innych,
  • są uzależnieni od bycia potrzebnymi, przez co zazwyczaj wybierają zawody, w których mogą pomagać innym,
  • często stają się pracoholikami i są perfekcyjni do przesady, a zaburzenie ich planów powoduje, że czują się bezradni jak dzieci,
  • zazwyczaj w ogóle unikają kontaktu z alkoholem.

Nuta na dziś: Mam Na Imię Aleksander - Pręgi


wtorek, 9 lipca 2013

Role DDA - wstęp

W rodzinie dysfunkcyjnej często wypracowywaliśmy sobie mechanizmy obronne, które umożliwiały nam pozorną kontrolę nad trudnymi sytuacjami. Mechanizmy te pomagały nam przetrwać w dzieciństwie i z czasem stały się stałymi elementami naszych osobowości. Popularne wśród nas - dzieci funkcjonujących w środowiskach niewydolnych wychowawczo - staje się opanowanie zasady trzech NIE:
  1. Nie ufaj – zawody, których doświadczaliśmy, utwierdzały nas w przekonaniu, że ludziom nie warto ufać, że ludzie ranią i zawodzą.
  2. Nie mów – alkohol w rodzinie często staje się tematem tabu, o którym mówić nie należy, staje się on rodzinną tajemnicą, dlatego przyzwyczailiśmy się do tego, że o problemach się nie mówi. Innym powodem jest ignorowanie nas przez osoby bliskie - kiedy my i nasze potrzeby są lekceważone, przestajemy się otwierać przed innymi i coraz bardziej zamykamy się w sobie.
  3. Nie odczuwaj – ogrom cierpienia, jakie spoczywa na barkach dziecka z rodziny dysfunkcyjnej jest często nie do opisania, zwykle są to uczucia, które przytłaczają nas - młodych ludzi - dlatego tak często wychodzimy z założenia, że lepiej nie czuć nic i izolujemy się od swoich uczuć i emocji.

Bywa, że zatracamy własne ja, odcinamy się od siebie i swojej osobowości, ukrywamy się za maską i zaczynamy odgrywać określone role, stajemy się wówczas bohaterem rodzinnym, kozłem ofiarnym, maskotką rodzinną bądź zagubionym dzieckiem. Możliwe jest również przenikanie się powyższych ról.



poniedziałek, 8 lipca 2013

Zaufanie

Zastanawialiście się kiedyś, co kieruje człowiekiem, który wybiera samotność, który świadomie odcina się od ludzi, dobrych ludzi, którzy służą pomocą i zrozumieniem? Co dzieje się w sercu i głowie człowieka, który odpycha osoby chcące mu pomóc? Jak bardzo musiał zawieść się na drugiej osobie? Jak bardzo został zraniony? Jak bardzo się boi? A także jak bardzo czuje się samotny, mimo tego że świadomie ucieka w samotność, w bezludny świat - bezpieczny świat?

Dlaczego tak ciężko nam zaufać drugiej osobie? Bo w przeszłości poważnie nadwyrężano nasze zaufanie. Nie ufamy, nie chcemy ufać, boimy się ufać. Nie wiemy, dlaczego niby powinniśmy ufać. Skoro bliskie osoby nas zawiodły, to obce osoby nie mogą być „lepsze”. Skoro najbliżsi ranią, inni też to zrobią, prędzej czy później. Dlaczego nie ufamy? Bo nikt nam nie pokazał, że można ufać, że warto to robić, że gdy zaufamy, nie oberwiemy za swoją naiwność. Pokazano nam zupełnie co innego. Pokazano nam, że ludziom się nie ufa, że ludzie ranią, odchodzą, że prędzej czy później nas zawiodą. Dlatego że osoby nam bliskie nie dały nam w przeszłości poczucia bezpieczeństwa, widzimy wiele zagrożeń wokół siebie. Największym z nich są obcy ludzie - ludzie, którzy potencjalnie mogą nas zranić.

Pragniemy kogoś bliskiego, kogoś kto przebije się przez mury nieufności, kogoś kto wypełni naszą pustkę, kogoś kto przerwie samotność. Pragniemy tego, ale boimy się. Łatwiej jest nam żyć bez ludzi, niż wpuścić ich do swojego życia, a potem znów ich stracić. Znów... To boli, to cholernie boli. Bo nie da się przyzwyczaić do zawodu, do tego, że ktoś odchodzi. To że nas opuszczano, nie znaczy, że się do tego przyzwyczailiśmy, że jedna osoba w tę czy tamtą stronę nie zrobi różnicy. Zrobi... To zawsze utwierdza nas w przekonaniu, że ludziom się nie ufa. Nie warto.



źródło: searchquotes.com



Nuta na dziś: Rover - Autobiografia

niedziela, 7 lipca 2013

Uczucia i emocje

Wieczory są najgorsze. W świetle dnia problemy są jakby mniejsze. To właśnie wieczorami dopada nas to, przed czym uciekamy cały dzień, a może nawet całe życie? To właśnie wieczorami, kiedy zostajemy sami, kiedy otula nas jedynie mrok i cisza, musimy zmierzyć się z naszym najgorszym wrogiem - sami ze sobą i z tym, co czujemy. To czas, kiedy zaglądamy w głąb siebie, ale to co widzimy, nie podoba się nam, nie chcemy tego zaakceptować, odrzucamy to, czego doświadczamy - tak jak robiliśmy to do tej pory, bo łatwiejsza jest dla nas ucieczka w pozory, w udawanie, że wszystko jest w porządku, że nic się nie stało, a stało się... 

Stało się za dużo, dlatego się boimy. Boimy się, bo krzywdy jakich doznaliśmy w dzieciństwie nie minęły wraz z przeszłością, nie zniknęły razem z wyrwaną z kalendarza kartką, one siedzą w nas, gdzieś głęboko zakorzenione i pielęgnowane przez nas samych. Boimy się pozwolić im dojść do głosu z obawy przed uczuciami i emocjami, jakie mogą w nas wywołać. 

Uczucia - tak jak wspomnienia, które je wywołują - mogą być zbyt bolesne i zbyt silne. Możemy ich nie udźwignąć, możemy stracić nad nimi kontrolę, a przecież nie możemy pozwolić sobie na utratę kontroli. Całe życie pracowaliśmy na to, by kontrolować. Kontrolujemy to, co czujemy. 

Mówimy, że nie czujemy nic, ale to nie do końca tak. Uczucia są w nas, ale zakopane, tracimy z nimi kontakt i czasem ciężko nam je odgrzebać, zidentyfikować i nazwać, bo przecież ukrywaliśmy je całe życie, pozbawiano nas prawa do przeżywania, bo przecież tego złego stanu i koszmarnej sytuacji w domu nie powinniśmy już pogarszać. Wmawiano nam, że uczuć nie wolno okazywać, że aby przetrwać trzeba być silnym, a uczucia to przecież słabość. 

Kiedy jednak zaczynamy wsłuchiwać się w to, co czujemy, nie mamy już nawet pewności ani do tego, co czujemy, ani czy jest to coś, co powinniśmy odczuwać... Ludzie nieraz mają do nas pretensje o to, co czujemy lub też o to, że nie odczuwamy tego, co powinniśmy, ale my po prostu dopiero się tego uczymy... Trudno nam odkryć jak jest i jak powinno być. 

Czasami czujemy złość z powodu zawodu na kimś, czujemy złość z powodu niepowodzenia, czujemy złość z powodu kłótni. Złość, złość, złość... Możemy być jedną wielką złością, smutkiem, lękiem, ale pod tymi uczuciami kryją się często inne uczucia i emocje, te z którymi utraciliśmy kontakt, którym nie dajemy dojść do głosu. A przecież repertuar uczuć i emocji jest ogromny, ale nie dla nas. My się ograniczamy, bo nałożono na nas ograniczenia w przeszłości... 

Problem uczuć dla nas nie ogranicza się tylko do tych trudnych, przytłaczających, ciężkich do zniesienia. Trudności dotyczą również uczuć pozytywnie nastrajających, a polegają one na tym, że mamy problem z przeżywaniem radości. Nie umiemy się do końca wyluzować, być swobodnymi, w pełni cieszyć się chwilą. Zawsze na straży. Trzeba kontrolować, żeby przetrwać. 


sobota, 6 lipca 2013

Poczucie własnej wartości

Czasem udajemy lepszych od innych, czasem dajemy poznać, że czujemy się od nich gorsi. Patrzymy wewnątrz siebie i nie podoba nam się to, co widzimy, bo jak może nam się podobać to NIC, które mamy w sobie, nic do zaoferowania innym, nic wartościowego, nic, z czego moglibyśmy być dumni. Zerowe poczucie własnej wartości – na to cierpimy chyba najbardziej, to wątek przewodni naszego życia. 

Z poczuciem własnej wartości jest tak jak z większością rzeczy na świecie – nie biorą się znikąd. Poczucia własnej wartości nie otrzymujemy odgórnie, ono się kształtuje, kształtują je inni ludzie, my je pielęgnujemy. Niestety często nie mamy okazji do tego, aby budować adekwatną samoocenę, aby nabierać wiary we własne siły, aby wierzyć, że jesteśmy coś warci i powinniśmy być akceptowani bez zabiegania o to. 

Dzieci nie tylko słuchają, dzieci słyszą. Jako dzieci chłonęliśmy słowa jak gąbka, a moc słów jest ogromna - można nimi zatruć serce młodego człowieka albo wypełniać je miłością, miłością do innych ludzi, do świata, ale i do samego siebie. To dorośli napełniali nasze serca - to, co nam mówili, zostało w nas i teraz owocuje. Mogli również nie mówić nic, czasami milczenie wyraża więcej niż jakiekolwiek słowa... Nie nauczyliśmy się sami tego, że wszyscy wokół są ważniejsi, że tak niewiele znaczymy, że aby nas zaakceptowano, musimy o to zabiegać, niemal walczyć. To dorośli przekazali nam taką wiedzę, z którą teraz idziemy przez życie. A życie człowieka bez poczucia własnej wartości jest szczególnie trudne. Ustosunkowanie się osoby do samej siebie rzutuje na wszystkie obszary jej życia, na życie zawodowe i prywatne, na kontakty z innymi osobami, na stosunek do zadań i wyzwań, jakie stawia przed nią życie. 

A kiedy już pojawiają się osoby, które dostrzegają naszą wartość, patrzymy na nie z niedowierzaniem, zażenowani tym, co mówią, zastanawiając się, po co to robią i na ile jest to szczere i prawdziwe, bo przecież nam nie może się nic udać, a jeśli się udało to pewnie był to czysty przypadek, kwestia szczęścia, ale na pewno nie nasza zasługa. 

Dlatego tak ważne jest docenianie nawet najmniejszych sukcesów dziecka, uświadamianie mu jego wartości, bo przecież ten młody człowiek będzie mógł zrobić w przyszłości tak wiele... Będzie mógł, jeśli będzie w to wierzył. Więc jeśli w jakikolwiek sposób odpowiadasz za młodego człowieka, pamiętaj, że to co robisz i mówisz, może zostać w nim na zawsze i odbić się na jego życiu – Nie zepsuj tego!

Kim jesteśmy...

Kim jesteśmy? My dorosłe dzieci – dzieci ukryte w dojrzałych już ciałach, w dorosłych osobach, na pozór niczym nie różniące się od pozostałych ludzi. Jednak gdy byliśmy mali, uważano nas za dzieci nad wyraz dojrzałe, ponad swój wiek. Mało kto wówczas zdawał sobie sprawę z tego, że są to jedynie złudzenia i nie mają one nic wspólnego z dojrzałością. Ta pozorna dojrzałość to jedynie mechanizmy, jakie wypracowywaliśmy sobie, aby przetrwać w tym niebezpiecznym dla nas świecie, w świecie chaosu i nieustannego niepokoju; aby dać sobie radę z sytuacjami zbyt trudnymi, trudnymi dla nas - małych, zagubionych i bezbronnych istot. Nie chcieliśmy być bezbronni, chcieliśmy sobie z tym poradzić - to właśnie mechanizmy obronne umożliwiały nam kontrolę nad traumatycznymi zdarzeniami... Niestety kontrola ta była kontrolą pozorną... Widać to po latach, kiedy wybuchamy albo uciekamy w milczenie; kiedy niszczymy coś, zamiast to budować; a nawet kiedy walczymy o coś, o co walczyć nie warto; kiedy jesteśmy nad wyraz lojalni wobec tych, którzy na to nie zasłużyli; kiedy wydaje nam się, że nie czujemy nic lub kiedy mamy wrażenie, że czujemy za mocno; kiedy umniejszamy swoje sukcesy a porażki stają się niezwykle trudne do zniesienia; kiedy poddajemy się, mimo że zadanie, przed którym nas postawiono, jest adekwatne do naszych możliwości; kiedy kłamiemy, mimo możliwości wyznania prawdy; kiedy inni wierzą w nas bardziej, niż my sami... To właśnie my – Dorosłe Dzieci Alkoholików...